piątek, 14 września 2012

Mięsna uczta - czyli mój sposób na golonkę

Nie przepadam za mięsem, a zjedzenie golonki byłoby chyba ostatnią rzeczą jaka mogłaby wpaść mi do głowy. Jeśli jednak żyje się pod jednym dachem z zagorzałym mięsożercą, trzeba czasem pójść na kompromis. I wówczas - jak w tym przypadku - może okazać się, że golonka wcale nie jest wstrętna, a nawet całkiem smaczna, a jej przygotowanie to żadne wyzwanie nawet dla amatorów. Można przyrządzić ją na różne sposoby - mój jest czasochłonny, bo wymaga najpierw podgotowania (wywar jaki zostanie możemy wykorzystać na rosół), później marynowania przez dobę, a następnie długiego pieczenia - ale czymże są te wszystkie wysiłki wobec zadowolenia na twarzy ukochanej osoby ;)


Zaczynam od obgotowania mięsa: 
1. Do dużego garnka wkładam golonkę.
2. Zalewam taką ilością wody, aby mięso było przykryte.
3. Dodaję 2 - 3 kostki rosołowe, włoszczyznę, 2 duże cebule, sos sojowy, listki laurowe oraz inne przyprawy - według naszego uznania.
4. Gotuję około godziny.
Następnym krokiem jest marynowanie:
5. Marynatę przygotowuję z miodu, kilku ząbków czosnku, 2-3 łyżeczek sosu sojowego, zielonego pieprzu, łyżeczki czerwonej pasty tajskiej, mieszanki przypraw do mięs z grilla oraz kieliszka czerwonego wina. 
6. Mięso zanurzam w marynacie na 24h. W tym czasie kilkakrotnie do niego "zaglądam" i obracam je aby równomiernie nasiąkało aromatem.
Pieczenie:
7. Golonkę piekę w naczyniu żaroodpornym przez około 1,5 h i przy mocno rozgrzanym piekarniku.
8. Można dodać do pieczenia warzywa z rosołu.

Polecam podawanie z pieczonymi ziemniakami lub frytkami :)




2 komentarze: